piątek, 29 września 2017

„Garłuch” – aneks do opowieści. Cz. 4

ROZKAZ ODWOŁUJĄCY NATARCIE NA OKĘCIE - KONTROWERSJE

W historii Garłucha największe kontrowersje i pewne pretensje[1] budziła sprawa rozkazu odwołującego natarcie na Okęcie.

Jerzy Kirchmayer pisał: „w chwili  gdy już miano ruszyć do natarcia, to znaczy przed godziną 17.00 mjr „Wysocki” odwołał niespodziewanie natarcie. Rozkaz ten nie dotarł do por. „Kuby”. Jego bateria uderzyła ze wsi Zbarż wprost na Dworzec Lotniczy i posuwając się przez otwarty teren dostała się w gwałtowny ogień niemieckich karabinów maszynowych. Por. „Kuba” zginął. W tym położeniu przyszedł do baterii dopiero rozkaz odwołujący natarcie. Bateria rozpoczęła odwrót, ale niemiecki samochód pancerny zajechał na tyły i wystrzelał cofających się. Padło ok. 120 żołnierzy (na 180), w tym prawie wszyscy dowódcy. (...) W ten sposób, z niewyjaśnionej zresztą przyczyny, rejon nie zdołał przystąpić do zorganizowanego natarcia. Nie wykonał zadania i przestał istnieć[2]. Józef K. Wroniszewski stwierdza: „Wydany o godz. 16 rozkaz mjr. „Wysockiego” odwołujący natarcie na lotnisko Okęcie zatrzymuje większość jednostek pułku „Garłuch” na punktach zbiórek. Przez jakieś przeoczenie rozkaz nie dociera do leżącej nad Szosą Krakowską jednej kompanii III batalionu. Kompania wychodzi o 17 do natarcia, od zachodu, na lotnisko, ale przyduszona do ziemi tuż po wyjściu na linię ogniem hitlerowskim wycofuje się na rozkaz dowódcy, wraca na postawy wyjściowe”. Rozkaz mjr. „Wysockiego”, niesiony przez oficera łącznikowego ppor. „Adriana”, do Baterii „Kuby” dociera z opóźnieniem[3].

J. Kulesza wspomnianą sprawę rozważa na str. 188, przytaczając sprzeczne relacje i liczne wątpliwości. Precyzuje, że ok. godziny 16 dowódca wysłał rozkazy odwołujące natarcie do podległych sobie oddziałów, pchnąwszy jednocześnie czterech łączników do Komendy Okręgu z meldunkiem o swojej decyzji, z których dotarł tylko jeden nazajutrz o godzinie 7.15[4]. Autor opiera się tu wyraźnie na relacji B. Gajdzińskiego, który pisał, że „mjr „Wysocki” podjął jedyną i słuszną decyzję: nakazał odwołać natarcie na lotnisko. Pchnął gońców ze swojej drużyny do wszystkich oddziałów, które zdołały się skoncentrować, i czterech  łączników  z jednobrzmiącym meldunkiem do d-cy Okręgu - „Montera”. Zaledwie jeden z łączników zdołał dotrzeć do Komendy Okręgu i doręczyć meldunek – pozostali zginęli w drodze[5]. B. Gajdziński ustalił ponadto, że łącznik szedł do Komendy Okręgu 14 godzin, w tym całą noc[6].

Do relacji tej odniósł się J. W. Solecki, stwierdzając, że B. Gajdziński nie powołał się tu na żadne źródła, dlatego bardziej zgodna z rzeczywistością (i dokładniejsza) jest wersja, przedstawiona przez Stanisława Podlewskiego – o wysłanym przez dowódcę pchor. ps. „Sowa”[7]. Jerzy Lutek (Lütek) kpr. pchor. ps. „Sowa”, dca sekcji w 3 (36) plutonie 5 kompanii III Baonu, na krótko przed Powstaniem został odkomenderowany do pocztu dcy pułku mjra Babiarza. 1 sierpnia wyruszył na rowerze z punktu wyczekiwania na ul. Rymarskiej 2/4 na Okęcie i zameldował się w miejscu pobytu dowódcy pułku, które mieściło się  przy Słowiczej 8 w willi zajmowanej przez dr med. Jana Jasilkowskiego. Ok. 17 (tak B. Gajdziński) lub 18 (tak S. Podlewski) godziny od dowódcy otrzymał rozkaz udania się z meldunkiem do Komendy Okręgu Warszawskiego na Jasną 17, aby – wobec braku broni –  komendant odwołał uderzenie oddziałów pułku na lotnisko. Nie wiadomo, jaką obrał marszrutę. Podobno kierował się na Wolę i widziano go na ul. Górczewskiej (informacja niesprawdzona). Do Komendy Okręgu nie dotarł i wszelki ślad po nim zaginął[8]. Problem polega na tym, że i ta wersja pochodzi od B. Gajdzińskiego (choć S. Podlewski się na niego nie powołuje)[9].

J. W. Solecki podsumował, że zapewne w godzinach popołudniowych 1 sierpnia mjr Babiarz odwołał swój rozkaz z przedpołudniowej odprawy i nakazał pozostanie na pozycjach wyjściowych, a meldunek, o którym mowa powyżej, „jeśli rzeczywiście miał miejsce, wysłany był po wydaniu tego rozkazu, zapewne z prośbą o akceptację i dalsze rozkazy[10].

Jeśli chodzi o ów meldunek, B. Gajdziński dodawał, że na jego ślad trafił w książce Aleksandra Skarżyńskiego pt. „Polityczne przyczyny Powstania Warszawskiego”, której autor, pisząc zdanie: „Niepomyślny przebieg miały również działania oddziałów samodzielnego rejonu VIII, które miały zdobyć lotnisko Okęcie”, powołał się na „meldunek d-cy rejonu przesłany 2 sierpnia 1944 r., g. 07.15 do komendy okręgu, CAW, Mat. niezinwent”. W CAW-ie (pomimo zbadania całego zespołu akt dotyczących AK) B. Gajdzińskiemu nie udało się jednak tego meldunku odnaleźć. Zlokalizować nie potrafił go także powołujący się na niego A. Skarżyński[11].
Ponadto fakt nadejścia meldunku do Komendy Okręgu potwierdza rozkaz płk Montera z 2 sierpnia, godz. 13, a konkretnie passus: „Żądam meldunków sytuacyjnych! (...) Z opóźnieniem nadeszły meldunki z XXIII i XXVIII[12] [XXVIII to kryptonim zewnętrzny VIII Samodzielnego Rejonu Okęcie – ASC]. Warto tu jednakże zauważyć, że fakt istnienia meldunku nie przesądza o jego treści.

B. Gajdziński starał się ją odtworzyć na podstawie rozkazu płk „Montera” z 2 sierpnia 1944 r. z godz. 11:45 (w którym nakazywał on m.in., w oczekiwaniu na nadejście posiłków, bronić się na dotychczasowych stanowiskach do chwili nadejścia posiłków, tj. do 3 sierpnia, oszczędzając amunicję, oraz wykonywać wypady dla uzupełnienia broni), stwierdzając, że dowódca „Garłucha” musiał meldować o trudnościach w koncentracji i łączności oraz konieczności rozproszenia oddziałów[13].

J. Kulesza powołuje się na relację Alicji Pankiewicz ps. „Ilona” i ppor. Wacława Pawłowskiego ps. „Łopata”, z których wynika, że ok. godz. 14 na ul. Słowiczej 8 odbyła się ostatnia przed godziną „W” odprawa u dowódcy obwodu. Ok. godz. 16 mjr Babiarz wysłał do baterii „Kuby” do miejscowości Zbarż łącznika „Adriana” z rozkazem wstrzymania natarcia na lotnisko oraz ppor. Jana Rukata „Złotego II” (w tej samej sprawie) do dowódcy Okręgu AK na ul. Jasną. Ppor. „Złoty” wrócił z negatywną decyzją[14].

Z innych przytoczonych przez J. Kuleszę relacji wynika, że rozkaz o wycofaniu się dotarł do 1 komp. I baonu (relacja strz. „Włodka” – Włodzimierza Bodycha)[15]. J. Kulesza nadmienia też, że odwołanie rozkazu otrzymał także ppor. „Andrzej” Stanisław Oleński dca kompanii „Gmina” II Baonu oraz jeden z plutonów kompanii „Georgia” III Baonu[16].

Osobną kwestią jest sprawa Oddziału Artylerii pułku, tzw. Baterii „Kuby”, do którego rozkaz dowódcy nie doszedł na czas. W pierwszym dniu Powstania oddział został zmasakrowany – po walce Niemcy dobijali rannych, a po leżących na pobojowisku dogorywających i ciałach żołnierzy prawdopodobnie jeździł czołg, co wykazały późniejsze ekshumacje[17].

S. Podlewski tak opisuje jeden z epizodów akcji i zagłady Baterii „Kuby” już po śmierci jej dowódców: „Powstańcy leżą przygwożdżeni do ziemi. Niektórzy zdążyli wygrzebać sobie dołki. Zewsząd słychać jęki, nawoływania i wzywania pomocy. Ppor. „Adrian” dowódca 1 kompanii 3 batalionu pułku „Garłuch” podczołguje się do tyraliery i woła: - Z rozkazu majora „Wysockiego” przerwać natychmiast natarcie i wycofać oddział na podstawę wyjściową[18]. J. Kulesza pisze o por. „Adrianie” jako o NN podporuczniku[19]. J.W. Solecki dodaje w tym miejscu, że: „Godzina mogła być 18-19. Jeśli odliczyć czas na dotarcie ppor. „Adriana” w czasie walk z ulicy Słowiczej na pola wsi Zbarż, okaże się, że rozkaz nie mógł być wydany później niż o godz. 17.00[20]. Jest to jednak jedynie spekulacja.

Całą sprawę wikłają jednak jeszcze dwie relacje. Jedną z nich przytacza J. Kulesza. Sierż. Tadeusz Piotrowicz ps. „Darzbór”, dca batalionowego plutonu łączności, relacjonował, że o 1 sierpnia o godz. 17 stawił się u dcy II baonu mjra „Zawiszy” i zgodnie z jego poleceniem zgłosił się do dcy pułku mjra „Wysockiego” po odbiór rozkazów. „Treść rozkazu – pisze – pamiętam, były w nim tylko trzy słowa: - bezwzględnie rozpocząć działania... . Dwukrotnie osobiście przekazywałem meldunki od mjr. „Zawiszy” do „Wysockiego”, zawierające aktualne rozpoznanie terenu i wątpliwość co do możliwości podjęcia działań (stanowiska karabinów maszynowych w odległości zaledwie paru metrów od magazynu broni II baonu (...)”[21]. J. Kulesza zauważa, że gdyby przytoczona powyżej relacja była prawdziwa, dowódca nie mógłby rozsyłać rozkazów odwołujących natarcie o godzinie 16, skoro znacznie po 17 kazał uderzać.

W tym kontekście niezwykle interesująca jest relacja dotycząca por. „Kuby”, którą przytacza S. Podlewski: „Na wynik powstania „Kuba” zapatruje się sceptycznie. Uważa, że niewykorzystano odpowiedniego momentu uderzenia, kiedy Niemcy uciekali w popłochu z Warszawy. Na ostatniej odprawie oficerów u mjr. „Wysockiego” oznajmia:
- Mam przeświadczenie, że wobec słabego uzbrojenia moich ludzi nie uda się nam zdobyć lotniska na Okęciu, które stanowi istną twierdzę. Poniesiemy ciężkie straty...., a jestem odpowiedzialny za swoich ludzi...
Mjr „Wysocki” przerywa mu:
- Panie poruczniku, proszę nie mędrkować, tylko słuchać....
- Rozkaz, panie majorze[22].
S. Podlewski nie podaje źródła tej relacji. W podobnym brzmieniu pojawia się ona w książce J. K. Wroniszewskiego jako wspomnienie jednego z nielicznych ocalałych uczestników natarcia na lotnisko – kpr. „Osy” Władysława Kurowskiego, który przedstawiał rozmowę „Kuby” z jednym z oficerów „Garłucha”, jakiej był świadkiem na dzień czy dwa przed Powstaniem: „- Mówiłem „Wysockiemu”, że nasz atak na lotnisko nie ma żadnych szans powodzenia. Powiedziałem, że dysponując taką bronią, nie podejmuję się ruszać do akcji, bo nie mogę prowadzić ludzi na rzeź. Na co „Wysocki” odpowiedział: Odmawia pan wykonania rozkazu, poruczniku?[23].

Do relacji tej odniósł się B. Gajdziński w recenzji książki J. K. Wroniszewskiego, w której stwierdził on, że budzi ona „duże wątpliwości”. B. Gajdziński zwraca uwagę, że źródłem przytoczonego wyżej dialogu był list matki por. Jakubowskiego „Kuby” – Janiny, która 5 czerwca 1957 r. pisała do Marii Świderskiej (matki poległego na Okęciu ppor. Bohdana Świderskiego „Zaskrońca”):

Romek na spotkaniach zwracał <Wysockiemu> uwagę, że to goły poligon, że taki atak może się tylko udać przy dużej ilości ludzi, którzy natrą równocześnie ze wszystkich stron, że opracował nawet plan, ale został zrugany przez <Wysockiego>, który powiedział, że wszystko jest przemyślane i zarządzone, należy tylko wykonać, że wówczas zasalutował i powiedział wojskowym zwyczajem: <Rozkaz>, i poszedł”.

Korespondencja, jak pisze B. Gajdziński, została udostępniona przez Marię Świderską S. Podlewskiemu, który ogłosił ją w zbeletryzowanej formie w „Tygodniku Demokratycznym”. B. Gajdziński twierdzi dalej, że najprawdopodobniej cytowany przez J. K. Wroniszewskiego kpr. „Osa” powtórzył dialog za „Tygodnikiem Demokratycznym”. Autor pierwszej historii „Garłucha” komentuje sprawę w sposób dość szczególny, który może budzić sprzeciw. Oto dłuższy cytat: „Podobieństwo bowiem obydwu fragmentów jest bardzo duże, a ich treść zbieżna. Nie negując sceptycyzmu por. Jakubowskiego „Kuby”, z jakim, być może odnosił się do wyników przyszłego uderzenia na Okęcie, należy jednak wątpić, by obawy swoje wyrażał w obecności podwładnych, nawet posiadających stopnie podoficerskie. Wersję o powtarzaniu przebiegu rozmowy por. „Kuby” z mjrem „Wysockim” (jakiej rzekomo był świadkiem kpr. „Osa”) któremuś z oficerów „Garłucha” trzeba raczej uznać za przyswojenie przez Kurowskiego odpowiedniego fragmentu publikacji Podlewskiego, za podświadome adoptowanie faktu poznanego z lektury do zasobu przeżyć i doznań własnych. (...) Korespondencja Janiny Jakubowskiej to przede wszystkim wyraz rozpaczy matki, która straciła w jednej godzinie dwóch synów i nie mogła tej straty przeboleć. Szukając przyczyn swojego nieszczęścia dopatrywała się ich w decyzjach jednego człowieka: dowódcy pułku. Nie mając pełnego obrazu wydarzeń i nie znając całej złożoności zagadnienia (co jasno wynika z jej listów), z fragmentarycznych ustnych przekazów, zasłyszanych od osób trzecich, ukuła wersję, która pasowałaby do jej bólu. Wersję tę oczywiście kolportowała, znajdując dla niej szczególny posłuch i pełną aprobatę innych matek, których dzieci poległy w ataku na lotnisko Okęcie. Krzywdziła tym w sposób oczywisty pamięć ostatniego dowódcy 7 pułku AK „Garłuch”.

I jeszcze: „Janina Jakubowska była w czasie okupacji pracownikiem komórki kontrwywiadu Komendy Obszaru Warszawskiego; obydwaj jej synowie również (...). Wielu ludzi z dowodzonego przez por. „Kubę” Oddziału Artylerii 7 pułku „Garłuch” było także czynnie zaangażowanych w pracy w kontrwywiadzie. Słowem, „Kuba” tkwił w konspiracji podwójnie: w II Oddziale Komendy Obszaru Warszawskiego, gdzie zajmował dość wysokie stanowisko, i w oddziale liniowym, jakim był 7 pułk „Garłuch”, pełniąc funkcję dowódcy kompanii (baterii). Fakt piastowania przez por. „Kubę” tak poważnego stanowiska (...) wywoływał u członków rodzin poległych żołnierzy poczucie <szczególnej wyższości> wydzielonego Oddziału Artylerii 7  pułku „Garłuch”. Tak właśnie powstała legenda „Baterii <Kuby>”, jako grupy luźno tylko związanej z pułkiem, a użytej <jak zwykła piechota> na odcinku rzekomo najcięższym, więc praktycznie bez żadnych szans opanowania przedmiotu natarcia. Ów pogląd, powstały już po wojnie, nie znajduje pokrycia ani w ocalałych dokumentach pułkowych i Komendy Obszaru Warszawskiego AK, które w sposób ewidentny wskazują na pełną podległość dowództwu pułku, ani w relacjach oficerów „Garłucha”, którzy stykali się z por. „Kubą[24].

Wśród kilku poruszonych tu spraw, jak ewentualne różnice w zapatrywaniach na powodzenie planu zdobycia Okęcia czy problem bardziej lub mniej ścisłego związania Baterii „Kuby” z 7 pułkiem, pominięta jest sprawa ważniejsza.

To bowiem raczej dalszy ciąg relacji, przytoczonej przez S. Podlewskiego, i poruszona w niej kwestia, mogłaby budzić pretensje rodzin poległych:
Kiedy po wybuchu powstania [podkreślenie – ASC] mjr „Wysocki” odwołał rozkaz uderzenia, komendantka Wojskowej Służby Kobiet „Ilona” (Alicja Pankiewicz) zwróciła uwagę, że dotąd nie wysłano zawiadomienia do por. „Kuby”. Mjr „Wysocki” miał powiedzieć:
- To tacy zapaleńcy i odważni do szaleństwa - nuż im się uda zdobyć lotnisko.
Wyruszając do powstania „Kuba” przy pożegnaniu z matką  powiedział:
- Pamiętaj, matulko, że to wojna, możemy nie powrócić. Nie wolno ci się załamywać, fason trzeba trzymać do końca[25].

Ciekawe, że w przytoczonym przez J. Kuleszę i cytowanym już wspomnieniu Alicja Pankiewicz[26] kwestię powyższą pomija, pisze natomiast o wysłaniu do baterii „Kuby” łącznika „Adriana” o nieustalonej godzinie[27]. Z relacji S. Podlewskiego, który też, choć w innym miejscu, wspomina o łączniku „Adrianie”, wynikałoby, że rozkaz został ostatecznie wysłany, ale, być może, z przyczyn leżących po stronie dowódcy, za późno. J. K. Wroniszewski pisze bowiem, jak już wspomniano, o „jakimś przeoczeniu[28].

Dodać można jeszcze, że wg J. Kuleszy S. Jaszczanin odwołanie natarcia w ogóle podaje w wątpliwość[29], co jednak ponownie stoi w sprzeczności z przytoczonymi wyżej ustaleniami, a także z relacjami samego S. Jaszczanina z 1984 r., który stwierdził, że decyzję odwołania ataku na Okęcie podjął mjr Babiarz około godz. 18-19, a rozkaz  wstrzymania natarcia dotarł do baterii „Kuby” już po śmierci jej dowódcy - „spóźniony co najmniej godzinę[30]

Rozwianiu wątpliwości nie służą także notatki dowódcy pułku. Mjr Babiarz zapis z 1 sierpnia kończy następująco: „Od godz. 14.00 stanowisko moje na Okęciu, Słoneczna [błędnie – zamiast Słowicza – ASC], tam meldunki o zajęciu stanowisk do uderzenia i stanie oddziałów. Meldunki od Odyńca, Zawiszy i Mariana w ogóle nie nadeszły”. Ostatni passus jest sprzeczny z relacją „Darzbóra”, a o odwołaniu rozkazu nie ma w ogóle mowy, co oczywiście jednak sprawy nie przesądza.

PPOR. „ZASKRONIEC” - „STEN”

W opracowaniu brakuje wzmianki o ppor. rez. Bogdanie Świderskim ps. „Zaskroniec” jako o autorze rysunków technicznych polskiego „Stena”[31].

„Zaskroniec” – absolwent Gimnazjum im. Stefana Batorego (tego samego, które kończyli Alek Dawidowski i Janek Bytnar). Harcmistrz, należał do 23 WDH. W konspiracji wykładowca w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty „Agricola” (której słuchaczami byli młodsi od niego bohaterowie „Kamieni na szaniec”). 2 maja 1944 r. awansowany do stopnia podporucznika. Poległ w pierwszym dniu Powstania w ataku na Okęcie. W skrytce w podłodze ocalałego z wojny mieszkania jego rodziców przy ul. Nowogrodzkiej 12 odnaleziono wspomniane rysunki robocze Stena, jak pisze B. Gajdziński: „historię całego <cyklu produkcyjnego> dokumentacji warsztatowej: od szkiców odręcznych, poprzez kalki-klisze, do odbitek[32], a także notatki i notesik z zapiskami dotyczącymi produkcji poszczególnych elementów, wykonywanych prawdopodobnie, wg relacji matki Świderskiego, na ul. Kolejowej w warsztatach Aleksandra Ambrożewicza, z którego synem, należącym również do baterii „Kuby” Edwardem Ambrożewiczem (także poległym 1 sierpnia 1944 r. na Okęciu), „Zaskroniec” się przyjaźnił[33]. Nawiasem mówiąc, por. Edward Ambrożewicz ps. „Rosomak”[34] pojawia się na kartach książki J. Kuleszy błędnie jako Ambroziewicz (str. 225).

DRUKARNIA NA UL. DOBREJ

Ponadto warto wspomnieć, że żołnierze 7 pułku brali udział w organizacji tajnej drukarni na ulicy Dobrej (co nadzorowali dowódca i zastępca dowódcy „Madagaskaru”). Ludzie pułku byli pracownikami tejże drukarni[35].

Sprawę tę opisuje B. Gajdziński w artykule „Podziemna drukarnia na Dobrej”. Placówka wydawnicza TWZW Kryptonim W3 pracowała aż do wybuchu powstania. Ostatni numer drukowanego w niej Biuletynu Informacyjnego wyszedł 1 sierpnia 1944 r. o godz. 15.

Do organizowania drukarni odkomenderowany został z „Madagaskaru” Władysław Pomorski (ps. „Jerzy”), który brał czynny udział w reaktywowaniu w konspiracji 7 pp Leg., gdzie stanął następnie na czele jednej z kompanii. Ponieważ na drukowaniu się nie znał, uzyskał zezwolenie na wzięcie z pułku do pomocy piątki fachowców drukarzy, w tym Wacława Banasiaka „Ziuka”, zecerów: Kazimierza Sobolewskiego „Sobola”, Jerzego Siciarka „Lecha” oraz maszynistów: E. Marciniaka „Fryca” i Józefa Nieborskiego „Czarnego”[36].

W drukarni działał także Piotr Sztander (ps. „Ścigły”; pierwszy pseudonim „Olek”, plutonowy, awansowany do stopnia sierżanta, a następnie st. sierż., jednocześnie pracownik „Trójki” i dowódca 4 kompanii III baonu „Garłucha”), który pomagał przy pracach organizacyjnych, a następnie, do momentu przeniesienia pod koniec 1943 r. do introligatorni, w tzw. „wyrzucie”, czyli wywożeniu gotowych druków i dostarczaniu ich na poszczególne punkty rozdzielcze. Początkowo paczki z drukami woził „Jerzy” na bagażniku roweru, później wraz ze Sztanderem – tramwajami, a gdy te okazały się zbyt ryzykowne – samochodami eskortowanymi nierzadko przez polskich policjantów (kolegów „Jerzego” i „Sztandera”). 

Nowopowstałą drukarnię i zecernię zainstalowano zrazu w mieszkaniu „Ziuka” – zastępcy dowódcy kompanii „Jerzego” w „Madagaskarze” – na ul. Szopena 1, a w dniu 6 lipca 1940 r. złożono z niewielkim opóźnieniem jedyny, wydany w tym lokalu, numer Biuletynu Informacyjnego.

Ze względu na nienajlepsze warunki w lokalu „Ziuka”, drukarnia przeniesiona została na ul. Dobrą 18 i Książęcą 11, a następnie, po spaleniu punktu na Książęcej 4 lutego 1941 r., na Dobrą 34, gdzie zainstalowano ją w suterenach oraz wykopanych, wysiłkiem m.in. „Jerzego”, „Lecha”, „Czarnego” i „Ścigłego”, piwnicach pod suterenami.

Wśród wielu innych z drukarni, której zarówno obsada personalna jak i infrastruktura cały czas się rozrastała, wyszły m.in. „Administracja wojskowa”, dwa wydania „Kamieni na szaniec” (po 2000 egzemplarzy), „Dywizjon 303”, „Anegdota i dowcip wojenny”, różnego rodzaju wojskowe broszury instruktażowe czy drukowane w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy obrazki z okupacyjnymi modlitwami i litaniami, a także „Die Zukunft” – pismo dywersyjne drukowane w języku niemieckim w ramach akcji „N”[37].

„FELDPOST”

J. Kulesza wyraża wątpliwości co do tego, na ile działania kontrwywiadowcze, w tym w ramach akcji „Feldpostu”, wiążą się z historią „Garłucha”, skoro „mieścił się [on] w zupełnie innych strukturach organizacyjnych” (str. 134). Warto wspomnieć, że zca dowódcy pułku wymienia działania kontrwywiadowcze dla okręgu i Komendy Głównej, polegające na wyłapywaniu donosów i denuncjacji oraz Feldpostu dla celów wojskowych przez żołnierzy pułku, z których wielu było pracownikami poczty, wśród zadań pułku[38].

INNE SPRAWY

Ponadto warto dodać m.in., że:
Grupą, która przeprowadziła z rozkazu dowództwa okręgu likwidację dyrektora tramwajów miejskich, dowodził kpt. „Bogumił” – Henryk Malec[39].
Do ppor. „Łopaty” Wacława Pawłowskiego należała piecza nad finansami i kasą pułkową. W cywilu był wspólnikiem przedsiębiorstwa budowlanego „Karol Voise i W. Pawłowski” na ul. Focha 12, którego biuro było jednocześnie jednym z lokali konspiracyjnych pułku[40].
Władysław Symonowicz pseud. „Mirski” – Komendant Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty Okręgu Warszawskiego – pojawia się w książce błędnie jako Szymonowicz (str. 53).

Niewątpliwie najsłabszą stroną publikacji jest indeks nazwisk – wykaz osobowy i wojennych strat żołnierzy pułku, zawierający wiele luk i błędów, których wymienienie przekracza ramy niniejszego tekstu – warto byłoby je osobno uzupełnić i sprostować, co wymagałoby jednak dużego nakładu solidnej pracy. Skala zaangażowania w działalność „Garłucha” przekracza z pewnością liczbę umieszczonych tam pozycji.

PODSUMOWANIE

Publikacja o dziejach 7 pułku piechoty AK jest z pewnością spóźnioną formą hołdu złożonego byłym żołnierzom „Garłucha” za ich walkę i poświęcenie. Z uwagi na długi czas, jaki dzieli jej wydanie od czasów okupacji, nie mogła zapewne uniknąć nieścisłości i przeinaczeń. Niektóre sprawy prawdopodobnie na zawsze pozostaną niewyjaśnione. Istotne znaczenie mają tu problemy ze źródłami, wynikające z jednej strony z tego, że dotyczące działalności pułku dokumenty były tworzone i przechowywane (a także niszczone) w warunkach konspiracyjnych (co siłą rzeczy powoduje ograniczenie ich ilości), a z drugiej – z subiektywizmu, który jest nieodłączną cechą relacji świadków wydarzeń. Szkoda jednak, że te obiektywne problemy, z jakimi musi się borykać historyk okresu okupacji, pogłębiane są niestarannością, choćby nawet spowodowaną trudnymi warunkami wydawniczymi i finansowymi ograniczeniami.

Anna Z. Cichocka 

c.d.n.





















Fot. Uroczystości poświecenia sztandaru 7 pułku piechoty „Garłuch”,    Warszawa 19 lutego 1989 r.









[1] Por. np. http://ahm.1944.pl/Jadwiga_Barbara_Jaroszewska/2/?q=garłuch
[2] J. Kirchmayer, Powstanie Warszawskie, Warszawa 1959, s. 198.
[3] J. K. Wroniszewski, Ochota 1944, Warszawa 1970, s. 62-63.
[4] J. Kulesza, Opowieść... op. cit., Warszawa-Kraków, s. 175-176.
[5] Za: J. W. Solecki, 88 lat, op. cit., s. 119. B. Gajdziński, Zarys...., s. 214
[6] B. Gajdziński, Zarys....op. cit., s. 215.
[7] Ibidem.
[8] L. M-ski, Z otwartych szkatuł, Stolica 19 czerwca 1966 r., nr 25; S. Podlewski, Wolność krzyżami się znaczy, Warszawa 1989, s. 152.
[9] Ibidem.
[10] J. W. Solecki, 88 lat, op. cit., s. 119. Por. też J. W. Solecki, Sen... op. cit. 
[11] B. Gajdziński, Zarys....op. cit., s. 214.
[12] Ibidem, s. 216.
[13] B. Gajdziński, Zarys...., s. 215.
[14] J. Kulesza, Opowieść... op. cit., Warszawa-Kraków, s. 173-174.
[15] Ibidem, s. 176-177.
[16] Ibidem, s. 188.
[17] B. Gajdziński, Zarys...., s. 222.
[18] S. Podlewski, Wolność... op. cit., s. 161-162; por. J. W. Solecki, Sen... op. cit., s. 100.
[19] J. Kulesza, Opowieść... op. cit., Warszawa-Kraków, s. 182.
[20] J. W. Solecki, 88 lat, op. cit., s. 119. 
[21] J. Kulesza, Opowieść... op. cit., Warszawa-Kraków, s. 188.
[22] S. Podlewski, Wolność... op. cit., s. 164.
[23] J. K. Wroniszewski, Ochota... op. cit., s. 63.
[24] B. Gajdziński, Recenzje ... op. cit. s. 351, 352.
[25] S. Podlewski, Wolność... op. cit., s. 164.
[26] Relacja znajduje się wśród dokumentów, złożonych przez J. Kuleszę w AAN.
[27] J. Kulesza, Opowieść... op. cit., Warszawa-Kraków, s. 173.
[28] J. K. Wroniszewski, Ochota... op. cit., s. 62.
[29] J. Kulesza, Opowieść... op. cit., Warszawa-Kraków, s. 188.
[30] S. Jaszczanin, niepublikowane relacje z października 1984 r., maszynopis w zbiorach Urzędu Dzielnicy Włochy. 
[31] Notatki M. Sukniewicza z 14 stycznia 1972 oraz 23 marca 1973 oraz B. Gajdziński, Cenne odkrycie: rysunki robocze polskiego Stena. Skrytka ppor. „Zaskrońca”, WTK nr 31, 31 lipca 1966 r.
[32] Rysunki te były prawdopodobnie jedynymi autentycznymi, jakie się zachowały. Por. Notatki M. Sukniewicza z 14 stycznia 1972 r.
[33] B. Gajdziński, Cenne odkrycie... op. cit.
[34] http://www.1944.pl/historia/powstancze-biogramy/Edward_Ambrozewicz/?q=Ambrożewicz
[35] Notatki M. Sukniewicz z 14 stycznia 1972 oraz 23 marca 1973.
[36] W 1941 r. K. Sobolewski i E. Marciniak przeszli do placówki wydawniczej, związanej ze Stronnictwem Ludowym.
[37] B. Gajdziński, Podziemna drukarnia na Dobrej. Z kart chwały polskiego drukarstwa, WTK nr 47/65 z 21 listopada 1965.
[38] Notatki M. Sukniewicza z 14 stycznia 1972 oraz 23 marca 1973.
[39] Notatki M. Sukniewicz z 23 marca 1973.
[40] B. Gajdziński, Odprawa... op. cit. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz