czwartek, 28 września 2017

„Garłuch” – aneks do opowieści. Cz. 3

TRAGICZNA WPADKA NA FABRYCZNEJ

Dla formowania się obsady dowódczej niezwykle istotna była sprawa tragicznej wpadki (B. Gajdziński nazywa ją masakrą[1]) oficerów II baonu, jaka miała miejsce w niedzielę 1 lutego 1942 r. podczas odprawy na ul. Fabrycznej 4 (dziś – Techników), w której „Madagaskar” stracił także dowódcę kpt. Kazimierza Langa (ps. „Grzyb”,  „Bielecki”, „Stanisław Rydzewicz”[2]). (J. Kulesza opisuje ją na str. 37-42 „Opowieści...”).

Podczas odprawy dowódca miał zweryfikować stan opracowania przez dowódców kompanii planów natarcia na lotnisko oraz skoordynować plany ataku poszczególnych pododdziałów w ramach działań batalionu[3]. Z pewnością bardzo przydatna okazać się tu mogła wiedza sierż. pchor. inż. Wacława Krzaka ps. „Szpak”, który przed wojną pracował w zakładach lotniczych i doskonale znał rozpracowywany teren[4]. „Szpak” był jedynym, któremu udało się, w sposób brawurowy zresztą, zbiec. Sprawę tę opisuje B. Gajdziński w artykule zamieszczonym w „WTK” z 1967 r.

Do jego relacji warto dodać, że rozmiary tragedii mogły być jeszcze większe.
Tego dnia kpt. Lang miał kilka spotkań[5]. Na pierwszym z nich zakamuflowanym towarzyskim śniadaniem spotkał się z kpt. Sukniewiczem oraz łączniczką z Komendy Okręgu o nieustalonym nazwisku. Kpt. „Odyniec” miał jechać z nim do Włoch, jednak w ostatniej chwili wyjazd został odwołany. Jak pisze B. Gajdziński: „Ustalili bowiem obydwaj, że dca II-go baonu kpt. Zenon Jabłoński może pomyśleć, iż kpt. Odyniec – oficer równorzędny stopniem i stanowiskiem, a tylko starszy służbą – przyjeżdża po to, by sprawdzić wykonanie zadań zleconych przez dowódcę pułku[6].

Niewiele też brakowało, by śledztwo, jakie gestapo prowadziło już po tragicznej odprawie na Fabrycznej, doprowadziło do ujęcia kpt. „Odyńca” i sierż. „Dziada”. Kpt. „Grzyb” miał fałszywą kenkartę, wystawioną na nazwisko Stanisław Rydzewicz, z fałszywym miejscem zameldowania w mieszkaniu sierżanta Dziadkiewicza (lub Dziatkiewicza) (ps. „Dziad”)[7] na terenie szpitala Św. Ducha, w którym był zameldowany i faktycznie mieszkał kpt. „Odyniec”, o czym kpt. Lang nie wiedział, podając podczas przesłuchania ten właśnie adres[8]. „Kiedy [Niemcy] wpadli do naszego mieszkania – relacjonował mjr Sukniewicz – na szczęście nikogo z nas nie zastali domu[9]. Kpt. „Odyniec” i sierż. „Dziad”, którzy także nie orientowali się dotąd w fikcyjnym zameldowaniu kpt. „Grzyba”, musieli zmienić dokumenty i szukać nowych miejsc zamieszkania[10]. „Przy pomocy Wysockiego – pisał mjr Sukniewicz – w tym samym dniu znalazłem mieszkanie u brata żony Wysockiego[11] [także działającego w konspiracji][12]. W mieszkaniu <Mieci>[13] – rewizji Niemcy nie prowadzili[14]. Po wpadce II baonu pozostali oficerowie pułku musieli natychmiast opuścić chwilowo Warszawę[15].

 














Fot. Fragment notatek mjra Mikołaja Sukniewicza

Przy okazji można dodać, że przykrywką dla zamieszkałych dotąd na terenie szpitala Garłuchowców, w tym zastępcy dowódcy pułku, było zatrudnienie przy wynoszeniu zwłok zmarłych pacjentów szpitala[16].

„W sprawie uwolnienia aresztowanych oficerów II baonu – jak pisał mjr Sukniewicz – nie zrobiono nic. Było dużo projektów, planów jednak sprawa nie była łatwa[17]. Warto dodać, że takie starania (o wykupienie, a w razie niepowodzenia o zorganizowanie ucieczki) podjęte zostały na szczeblu Komendy Okręgu Warszawa AK, co wynika z przytoczonej przez B. Gajdzińskiego relacji płk Zajączkowskiego. „Dowództwo 7 pp – pisze B. Gajdziński – o pracach zmierzających do uwolnienia aresztowanych, jak również ich niespodziewanym fiasku, nie zostało poinformowane przez Komendę Okręgu, by nie powiększać i tak wielkiego żalu po wyrwaniu z szeregów tylu dzielnych ludzi[18]

Mjr „Odyniec” wspominał, że po rozstrzelaniu kpt. „Grzyba” batalion we Włochach organizował na nowo[19] (zakładał go zresztą ponownie – z jego notatek bowiem wynika, że na początku istnienia pułku rozpoczął formowanie II baonu, zorganizowanego rok później niż pozostałe dwa bataliony, których strukturę ustalono już w połowie 1940 r., przekazując go po kilku miesiącach kpt. sł. st. Zenonowi Jabłońskiemu „Szubertowi”[20]).

SPRAWA PORUCZNIKA „ŻABKI”

Wyjaśnienia wymagałaby tu niezwykle interesująca sprawa porucznika ps. „Żabka”, który już raz wpadł kiedyś w ręce gestapo i skazany został na śmierć, zdołał jednak uciec. Porucznik był jednym z uczestników odprawy na Fabrycznej. Po wdarciu się gestapowców do mieszkania, w którym odbywała się odprawa II baonu, oraz sterroryzowaniu obecnych bronią, „Żabka” rzucił się z gołymi rękami na jednego z rewidujących, próbując go rozbroić. Pozostali zrobili to samo. Wywiązała się strzelanina, w wyniku której pięciu oficerów (w tym porucznik) zginęło.

U J. Kuleszy por. „Żabka” to lekarz II baonu – dr med. Stefan Kwietniak (por. str. 24, 36, 245).
Leon Wanat w książce „Za murami Pawiaka”, opisując wpadkę II batalionu, twierdzi z kolei, że „Żabka” to por. Stefan Grzywaczewski (także Jabłoński – niezależnie od kpt. Zenona Jabłońskiego[21]). Pozycja ta nie jest wymieniona w bibliografii książki J. Kuleszy, choć nazwisko Wanata, bez podania publikacji, do której autor się odwołuje, pojawia się przy innej okazji na stronie 18. Nazwisko „Grzywaczewski” nie pojawia się natomiast ani razu. Nawiasem mówiąc L. Wanat, który w marcu 1940 r. aresztowany został przez Gestapo i osadzony na 4 lata na Pawiaku, gdzie sprawował funkcję pisarza kancelarii więziennej, w przytoczonej publikacji wspomina, że po przywiezieniu oficerów na Pawiak w kancelarii przy jego pomocy udało się kpt. Langowi pozbyć kompromitujących dokumentów[22].
Ustalenia B. Gajdzińskiego[23] zawierają wyjaśnienie, że por. „Żabka” miał na imię Stefan oraz że był już w rękach gestapo i został skazany na karę śmierci, zdołał jednak uciec[24]. O „Żabce” – Grzywaczewskim piszą także Józef K. Wroniszewski[25] oraz Jerzy Śląski[26]. „Żabka” Stefan Grzywaczewski – lekarz – pojawia się również w bazie programu „Straty osobowe i ofiary represji pod okupacją niemiecką”[27] – raz z powołaniem się na „Księgę pochowanych żołnierzy polskich poległych w II wojnie światowej – Żołnierze podziemnych formacji niepodległościowych” i raz na „Słownik biograficzny lekarzy i farmaceutów ofiar drugiej wojny światowej t. 2”. W biogramie czytamy, że „o rodzinie i studiach brak informacji”. Wg wszystkich tych źródeł por. Grzywaczewski ginie na Fabrycznej – w lutym 1942 r.

W programie „Straty” pojawia się także nazwisko Stefana Kwietniaka, z powołaniem na w/w „Słownik biograficzny lekarzy…”. Oto biogram: „wojskowy, wyzn. rzym.-kat., narodowości polskiej, ur. 12 VII w Częstochowie. Syn Konstantego, ślusarza kolejowego, zam. w Radzinowie, i Julii z d. Habrowskiej. Początkowe nauki pobierał w szk. powszechnej. W 1925 wstąpił do 3. klasy humanistycznego Gim. Państwowego im. Romualda Traugutta w Częstochowie, gdzie otrzymał 29 V 1931 świadectwo dojrzałości nr 9/271. Do zawodowej SPSan w Warszawie wstąpił 30 VI 1931 (promocja X) i studiował med. na UJP, immatrykulowany pod 1. alb. 37012. Absolutorium otrzymał 13 I 1937, dyplom nr 933 uzyskał 18 VI 1937. W tym też czasie otrzymał nominację na ppor., z przydziałem do 34 pp. Nie ustalono przebiegu służby wojskowej. Mieszkał w Przemyślu. Według Leszczyńskiego został rozstrzelany gdzieś na granicy mój kolega i przyjaciel Stefan Kwietniak, wspaniale zapowiadający się lekarz o wielkiej podbudowie ideologicznej socjalnej i w rozmowie ze mną zdradzał wtedy swe socjalne zainteresowanie w duchu nam wspólnym. Aresztowany przez Niemców, był więziony w Jaśle. Został skazany przez sąd doraźny SIPO na śmierć. Rozstrzelany 6 VII 1940 w lesie na pograniczu z Sieklówką w zbiorowej egzekucji 87 osób skazanych na śmierć przez ten sąd. Zwłoki pochowano na miejscu egzekucji. W 1945 ekshumowano je i przeniesiono do grobu nr 6 na cmentarzu ofiar hitleryzmu na stoku wzgórza Ogorzały w Warzycach”.

W notce powołującej się z kolei na „Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na ziemiach polskich w latach 1939-1945. Województwo krośnieńskie” czytamy: ur. w 1913, zamordowany w egzekucji 6 lipca 1940 r. w Warzycach, przed wojną zamieszkały w Częstochowie, lekarz. „Hitlerowcy – prawdopodobnie z 181 Schutzpolizei Bataillon – i funkcjonariusze gestapo z Jasła rozstrzelali w lesie na pograniczu z Sieklówką w zbiorowej egzekucji 87 /niektóre źródła podają 93/ osób, skazanych przez Sąd Doraźny Sipo na karę śmierci”. „Zwłoki pogrzebano na miejscu egzekucji, w 1945 ekshumowano i przeniesiono do grobu nr 6 na cmentarz ofiar hitlerowskich zbrodni na stoku wzgórza Ogorzały w Warzycach”.

Interesującą informację przynosi publikacja Jana Pietrzykowskiego „Cień swastyki nad Jasną Górą. Częstochowa w okresie hitlerowskiej okupacji 1939-1945” z 1985 r.[28]: „Komendant Sipo i SD w Krakowie w piśmie skierowanym do komendanta tejże policji w dystrykcie radomskim, przesyłając wykaz rozstrzelanych mieszkańców tego dystryktu stwierdził, że skazano ich na śmierć, ponieważ usiłowali przekroczyć granice węgierską, aby wałczyć przeciwko Niemcom (…) przy boku Francji. We wspomnianym wykazie rozstrzelanych znajdowało się również nazwisko (…) Stefana Kwietniaka. Schwytany przy próbie przekroczenia granicy węgierskiej osadzony został w więzieniu w Jaśle i skazany na śmierć. 6 lipca 1940 r. wywieziono go w grupie skazańców (…) do zagajnika w pobliżu Jasła. Po oddaniu salwy Kwietniak – jak inni skazańcy – upadł do rowu, ale nie został trafiony. Czując zapach krwi, którą przesiąknięta już była ziemia, stracił przytomność i padł na ułamek sekundy wcześniej, nim rozległa się salwa egzekucyjna. Zasypany został razem ze zwłokami kolegów, ale po odjeździe Niemców, zdołał wydobyć się z płytkiego dołu mogilnego. Walczył dalej w szeregach ZWZ-AK, aż zginął w lutym 1942 r. w walce z gestapowcami we Włochach pod Warszawą[29].

Na cmentarzu parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus, między ulicami: Na Krańcu i Dojazdową, w Warszawie – Włochach znajduje się grób opatrzony napisem: „TU SPOCZYWAJĄ ŻOŁNIERZE ARMII KRAJOWEJ / 7 P. PIECHOTY „MADAGASKAR-GARŁUCH” (…) POLEGLI W WALCE Z GESTAPO W DN. 1 LUTEGO 1942 R. / CZEŚĆ ICH PAMIĘCI / TOWARZYSZE BRONI – w 1939: młodszy lekarz 54. pp; w AK: por., ps. „Żabka”, lekarz II/7.pp.

Z tej niezwykłej relacji wynikałoby, że Grzywaczewski i Kwietniak to ta sama osoba, tym bardziej, że w przytoczonych relacjach o Grzywaczewskim wspomina się, bez podania szczegółów, że raz już uciekł gestapo. Por. Kwietniak mógł, z oczywistych względów, posługiwać się po prostu fałszywym nazwiskiem Grzywaczewski.

Szkoda, że J. Kulesza kwestii tej nie wyjaśnia. Na znajdującej się w aktach J. Kuleszy w AAN kopii maszynopisu B. Gajdzińskiego na str. 28 nazwisko Grzywaczewski (w przypisie dot. por. dr med. „Żabki” o imieniu Stefan brzmiącym: „Nazwisko prawdopodobnie Grzywaczewski, był lekarzem II batalionu”) – zostało odręcznie skreślone i poprawione na: „Kwietniak[30].

WINNY MASAKRY OFICERÓW II BAONU

Do dziś nie jest znany winny wpadki oficerów II baonu. Do przedstawionych przez J. Kuleszę kilku prawdopodobnych wersji (str. 40-42) dodać można jeszcze jedną. Zgodnie z relacją mjra Sukniewicza: „Przypuszczalnym sprawcą wpadki był jeden z dowódców plutonów, który nie był na odprawie i wg twierdzeń śp. <Gniewosza> – <Wysockiego> i <Zawiszy> [mjra Aleksandra Mazura] był na usługach gestapo. Po wpadce znikł z terenu Włoch. Nazwiska i pseudonimu nie znałem. Poszukiwany był przez wywiad własny i okręgu warszawskiego. Słyszałem od <Wysockiego>, że poniósł zasłużoną karę. Wiadomość niesprawdzona[31]. Wersja ta mogłaby się częściowo przynajmniej pokrywać z ustaleniami Henryka Kamińskiego („Alojzego”), które J. Kulesza dezawuuje jednak jako zawierające „wiele błędów”. W 1971 r. Kamiński wskazał na podoficera pułku, byłego sierżanta WP o pseudonimie „Rudy-Dziobaty”, mieszkańca Włoch, którego już jesienią 1941 r. zdemaskował jako reichsdeutcha i agenta Gestapo, co kpt. „Grzyb” miał zbagatelizować, darząc „Rudego” zaufaniem (str. 41). Sprawa ta nie zostanie wyjaśniona pewnie już nigdy.

ARESZTOWANIE GRUPY OFICERÓW W XII 1944 - LIST DO KRAKOWA

Wyjaśnienia wymaga również sprawa aresztowania grupy oficerów w grudniu 1944.

J. Kulesza pisze, że „z trudnych dziś do ustalenia powodów major „Gajowy” i kapitan „Biały” zostali niemal natychmiast zwolnieni[32]. Nie jest to, na co zwracałam autorowi uwagę, informacja ścisła. W grudniu 1944 roku żona mjra Babiarza wysłała do przebywających już wówczas w Krakowie żony i córki mjra „Gajowego” list[33], w którym dawała do zrozumienia, że mjr Sukniewicz (dla kamuflażu określany w tym i innych listach jako „Danusia”, „Danka”[34]) został zatrzymany („Danusia chora”).

Jeszcze pierwszej połowie 1944 r. ciężko chorą żonę oraz córkę mjr Sukniewicz ściągnął do Warszawy. Córka Natalia była (wraz z córką mjra Babiarza – Krystyną) angażowana w pewne prace konspiracyjne pułku (jak np. przenoszenie dokumentów). Przed Powstaniem mjr Sukniewicz przyszedł pożegnać się z rodziną, nie przekazał jednak informacji o dokładnej chwili jego wybuchu. Warto tu zacytować Janinę Herę, która w „Zeszytach Historycznych” pisała tak: „Chyba nie wszyscy już wiedzą czym było słowo honoru przedwojennego oficera. Słowa honoru oficer nie łamał. Bór-Komorowski związany słowem honoru nie zawiadomił o terminie wybuchu powstania własnej żony, narażając ją na niebezpieczeństwo[35]. Godzina „W” zaskoczyła żonę i córkę mjra Sukniewicza na Powiślu Czerniakowskim. Przed ostrzałem schroniły się w pierwszym budynku, do którego udało im się dopaść – przy ul. Wilanowskiej-Okrąg. Otoczenie budynku pozostawało przez prawie cały czas Powstania pod bardzo intensywnym ostrzałem. W rejonie ul. Okrąg działały w sierpniu m.in. batalion „Kryska” oraz oddziały ppor. „Goraja”, plut. pchor. „Tuma” juniora, kpr. pchor. „Konara”, st. sierż. „Szymańskiego”, st. sierż. „Łuszczyca”, a także patrol sanitarny. Po drugiej stronie ostrzeliwanej ulicy był punkt sanitarny, na którym Natalia Sukniewicz pomagała opatrywać rannych, dopóki sama nie została raniona w głowę odłamkiem pocisku, który wpadł do piwnicy. Za wyposażenie punktu służył m.in. konfesjonał, a za opatrunki – z czasem jedynie papier. Na początku września na Powiśle Czerniakowskie przedostali się powstańcy ze zgrupowania „Radosław”. Na kwaterę dla jego dowództwa obrano mieszkanie w domu przy ul. Okrąg 2.

































Fot. Zbieg ulicy Wilanowskiej i Okrąg (1944 r. i 2 sierpnia 2017 r.)

Walki się nasilały, Niemcy przypuścili zmasowany atak na Czerniaków. Około 15 września dowódca – ppłk Jan Mazurkiewicz ps. „Radosław” – rozważał przeprawę przez Wisłę. Natalia poprosiła go, by pozwolił im przeprawić się razem z nim (by dostać się na Sadybę, na Jodłową – gdzie zamieszkiwały dotąd w mieszkaniu, użyczonym przez p. Lucynę Micińską, której syn zginął później w Powstaniu). Początkowo nie chciał się zgodzić, ale zmienił zdanie, gdy zobaczył legitymację Rodziny Wojskowej (którą dysponowała jako córka oficera – przed wojną służącego zresztą także przez pewien czas, podobnie jak ppłk „Radosław”, w 22 pułku piechoty w Siedlcach). Przeprawa się jednak nie powiodła, gdyż ostrzał Wisły okazał się zbyt silny (o czym świadczą duże straty Berlingowców, przeprawiających się wówczas w tym miejscu w połowie września przez Wisłę). Wobec strat „Radosław” był zmuszony do wycofania się. Tymczasem od 11 września Niemcy pacyfikowali Czerniaków, dopuszczając się szeregu zbrodni na powstańcach i ludności cywilnej. Na ulicach Powiśla Czerniakowskiego stąpano po stosach martwych ciał. Cywilów Niemcy spędzali do „selekcji”, podczas których wybierano młodych mężczyzn i kobiety, podejrzanych o udział w Powstaniu, a następnie rozstrzeliwali. Podczas takiej selekcji żona i córka mjra Sukniewicza zostały rozdzielone, dzięki jednak zamieszaniu, które w pewnym momencie powstało, Natalii udało się z powrotem wmieszać w grupę, w której znajdowała się jej matka. Ocalałych mieszkańców Powiśla Czerniakowskiego gnano na Dworzec Zachodni, a następnie wywożono do obozu przejściowego w Pruszkowie[36].

Juliusz Kulesza opisuje w swojej książce zaangażowanie członków „Garłucha” w organizowanie pomocy warszawskiej ludności cywilnej, m.in. tej wywożonej do Dulagu 121 w Pruszkowie (str. 197 i n.).

Ostatecznie, na skutek starań podziemia (w tym także prawdopodobnie osób związanych z 7 pułkiem), rodzinie mjra Sukniewicza udało się opuścić obóz i znaleźć w Białaczowie, a następnie – Krakowie[37]. Po przybyciu do rodziny do Krakowa na Boże Narodzenie 1944 roku mjr Sukniewicz potwierdził, że był aresztowany i torturowany, został jednak wykupiony staraniem dowództwa pułku, co ułatwiał fakt, że Niemcy się już wówczas wycofywali. Na wolności przebywał jednak niedługo. Po Powstaniu pozostawał bowiem w dyspozycji KG AK i kontynuował działalność konspiracyjną. W styczniu 1945 roku został przez Niemców zaaresztowany w pociągu w czasie podróży służbowej z Podkowy Leśnej do Częstochowy z podczas przewożenia radiostacji i osadzony w KZ Aussenlager Lichterfelde (tj. w podobozie obozu koncentracyjnego Sachsenchausen) w Niemczech, gdzie przebywał od 14 stycznia do końca kwietnia 1945 r., a więc niemal do zakończenia wojny[38].


                                                                                                                              AZC

c.d.n. 







[1] B. Gajdziński, Zarys...., s. 28.
[2] B. Gajdziński, Słowo o pułku „Garłuch”, WTK 1966; Kpt. Lang nie był przed wojną w 7 pp Leg. W czasie I wojny światowej był w VI baonie Legionów, którego tradycję przejął później 7 pp Leg. Notatki M. Sukniewicza – bez daty.
[3] B. Gajdziński, Odprawa na Fabrycznej. W 25 rocznicę tragedii we Włochach, WTK 1967, nr 5-6.
[4] Ibidem.
[5] M.in. koło południa spotkał się w Małej Ziemiańskiej na Filtrowej z ppor. Wacławem Pawłowskim ps. „Łopata”.
[6] B. Gajdziński, Odprawa... op. cit. 
[7] Sierżanta Dziadkiewicza J. Kulesza nie wymienia nawet w wykazie osobowym pułku.
[8] B. Gajdziński, Zarys....op. cit., s. 41.
[9] Notatki M. Sukniewicza – bez daty.
[10] B. Gajdziński, Zarys....op. cit., s. 41.
[11] Notatki M. Sukniewicza – bez daty; Mjr Sukniewicz zamieszkał wówczas na ul. Górczewskiej 17a; 5 lipca 1944 r. zameldowany został w Czechowicach (późniejszy Ursus) przy ul. Legionów 32 –  Potwierdzenie zameldowania (na fałszywe nazwisko Mikołaj Szarkowski).
[12] Relacja N. Sukniewicz Cybruch.
[13] Tj. strz. Mieczysławy Żebrowskiej – osobistej łączniczki „Grzyba”, a następnie „Wysockiego”, w której mieszkaniu kpt. Lang także był zameldowany.
[14] Notatki M. Sukniewicza – bez daty.
[15] List H. Malca do N. Sukniewicz Cybruch z 21 grudnia 1987 r.
[16] Relacja N. Sukniewicz Cybruch.
[17] Notatki M. Sukniewicza – bez daty
[18] B. Gajdziński, Zarys...op. cit., s. 36.
[19] Notatki M. Sukniewicz, 23 marca 1973.
[20] Notatki M. Sukniewicza – bez daty.
[21] L. Wanat, Za murami... op. cit., s. 188.
[22] Ibidem, s. 189.
[23] B. Gajdziński, Odprawa... op. cit.
[24] B. Gajdziński, Zarys..., s. 30.

[25] J. K. Wroniszewski, Ochota: 1939-1945, Warszawa 1976, s. 244.

[26] J. Śląski, Polska Walcząca. Noc, t. 3, Warszawa 1986, s. 1356.
[27] www.straty.pl
[28] Cyt za artykułem: Człowiek, który przeżył swą śmierć, Życie Częstochowskie z 20-22 VI 2008; Por. http://absolwent.traugutt.net/index.php?page=gallery&what=news&id=458
[29] Ibidem.
[30] B. Gajdziński, Zarys... op. cit., s. 25 i 28.
[31] Notatki M. Sukniewicza – bez daty.
[32] J. Kulesza, Opowieść... op. cit., Warszawa-Kraków, s. 202 (I wyd. s. 144, 145).
[33] List ten (wysłany na adres w Krakowie, ul. Popiela), jak i inne dokumenty, przepadł później w bagażu, nadanym z Krakowa na Dolny Śląsk tuż po zakończeniu wojny. Relacja N. Sukniewicz Cybruch.
[34] Por. List Krystyny Babiarz do N. Sukniewicz z dnia 18 października 1946 r.
[35] J. Hera, Dlaczego ob. Korzeniewski kłamie [w:] Zeszyty Historyczne, 115/1996, s. 179.
[36] Relacja N. Sukniewicz Cybruch.
[37] Ibidem.
[38] Notatki M. Sukniewicza; Relacja N. Sukniewicz Cybruch. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz